W telewizji co chwila pojawiają się reklamy nowych preparatów odchudzających. Producenci reklamują je jako „innowacyjne”, nowoczesne itd. Gdy tego słucham ogarnia mnie śmiech. Dlaczego? W składzie tych produktów nie ma nic innowacyjnego. Wystarczy przyjrzeć się suplementom produkowanym jakieś 10-15 lat temu i okaże się, że miały identyczne składy jak te „nowoczesne”. Firmy produkujące suplementy poszły dalej w poszukiwaniach i większości wypadków zrezygnowały z produkcji tego typu spalaczy, gdyż były one mało efektywne. W tej chwili firmy farmaceutyczne (i nie tylko) odgrzały starego kotleta i wciskają go naiwnym ludziom. Osoby, które pragną schudnąć uwierzą we wszystko, tak bardzo zależy im na osiągnięciu celu.
Ostatnio jedna z reklam rozbroiła mnie. W owym materiale promocyjnym można usłyszeć, że produkt ogranicza przyswajanie węglowodanów i skrobi! Bardzo ciekawe! Czym jest skrobia jeżeli nie węglowodanem? Jednak tej „subtelnej” gafy przeciętny człowiek nie wyłapie.
Zanim sięgniecie po te „innowacyjne” produkty prosto z apteki (no bo z apteki muszą być zdrowe i muszą działać) dobrze się zastanówcie, bo ktoś stara się nabić was w butelkę. Jedyne czego się pozbędziecie, to pieniędzy z portfela. Pamiętajcie, że bez rozsądnego odżywiania i ćwiczeń nic te magiczne tabletki nie dadzą. Najpierw zróbcie porządek na talerzu i weźcie się do ciężkiej pracy, a potem dopiero myślcie o suplementach. Zamiast wydawać pieniądze na te cuda, wynajmijcie trenera żeby nauczył was jak ćwiczyć i jeść. Na pewno wyjdzie wam to na zdrowie.
Cześć, masz jak zawsze rację. Jednak obcując na co dzień z kobietami wiecznie kombinującymi jak się ochudzić wiem, że one lubią się ludzić, oszukują same siebie. Odnoszę czasem wrażenie, że cała ta otoczka: reklamy, kupienie nowego cudownego specyfiku, kremu wyszczuplajćego i jeszcze gazetki sprawia im przyjemność. Jedne mniej inne bardziej wierzą w w różne specyfiki. Wydaje mi się, że ma to wiele aspektów. Drugie dno jest takie, że jeśli coś się dostatecznie długo powtarza to 99% słyszących w to wierzy. Można iść dalej tą drogą i zapytać na jakim poziomie jest edukacja (biologia, chemia) skoro ta ” subtelna gafa” jest łykana? Kolejna sprawa to większość ludzi nie lubi się spocić. Nie lubią się ruszać, nie mają z tego przyjemności. Opowiadając znajomym o wspinaniu, chodzeniu po górach czy siłowni zawsze widziałam ogromne zdumione oczy, wychodziłam na wariata. Całkowity brak zrozumienia, a gdy jeszcze dodałam, że lubię jak mnie wszystkie mięśnie bolą, byłam stracona :-).
Nawiązując do Twojego poprzedniego wpisu. Należałaby zadać pytanie co takiego stało się że te dzieci stały się otyłe? Dorośli gdzieś popełnili błąd. Czy sami mają złe nawyki, czy za dużą presję wywiersli na dzieci? Coś źle zadziałało i dla dobra tych dzieci warto by wiedzieć co to było.
Pozdrawiam Aldnoa.
Niestety w większości przypadków okazuje się, że rodzice nie maja pojęcia o prawidłowym odżywianiu. Brak nawyków u rodziców skutkuje złymi nawykami u dzieci. Masz rację, że poziom wiedzy naszego społeczeństwa jest tragiczny. Ludzie nie wiedzą co jeść, a co gorsze nie bardzo ich to interesuje. natomiast ci, których to interesuje czerpią wiedzę z dziwnych źródeł – np. kolorowe kobiece magazyny, strony internetowe wątpliwej jakości. Masz rację, że kobiety oszukują same siebie i ciągle szukają drogi na skróty. Najlepiej byłoby łykać magiczne pigułki jeść lody przed telewizorem i chudnąć 🙂 niestety tak się nie da. Szkoda tylko, że rzadko ludzie łączą złe odżywianie i nawagę ze złym stanem zdrowia.
Jest tak jak napisałeś niwiele osób zdaje sobie sprawę, że ich samopoczucie wynika z tego co jedzą i co robią. A nawet jak już coś robią to przez chwilę. Byłam dziś na siłowni pierwszy raz od roku, ludzie się kręcą, gadają, dziewczyny nie umieją się odnaleźć w tej „meskiej” części. Na rowerach jadą jakby byly na szkolnej wycieczce. W szatni damskiej rozmowy typu „cały dzień się głodziłam itp. Myślę ża na oczy nie widziały fachowej prasy o treningu. Nawet jeśliby zobaczyły nie uwierzyłyby w żaden tekst na temat żywienia. Zdziczałam trenując w domu, już sama wizyta w sztni mnie zniechęciła. Pozdrawiam, miłego wieczoru.
Tak to jest 🙂 siłownia to dla wielu osób miejsce spotkań towarzyskich. Potem mówią – przecież ja ćwiczę i nic nie widać, widać tak już musi być. Ludzie, którzy ze mną trenują (klienci, znajomi) są zaskoczeni jak intensywny i wyczerpujący potrafi być trening na siłowni. Okazuje się, że ciężary nie muszą być olbrzymie, a człowiek wychodzi zlany potem jakby przebiegł 10 kilometrów. Jednak do tego trzeba mieć charakter i samozaparcie. Niestety wiele osób (szczególnie kobiet) nie chce się spocić, ale chętnie narzekają na brak efektów. Pozdrawiam