Ostatnio oglądając filmik na internecie z Kai’em Greenem wychwyciłem jedno zdanie – nie jestem ciężarowcem/sztangistą (nie walczę o wynik), jestem kulturystą. Po tych słowach padło wytłumaczenie tej kwestii. Pomyślałem w tym momencie, że Kai powiedział to co ja od lat staram się wpić moim podopiecznym, a czego nie rozumie 90% bywalców siłowni. Młodzi ludzie chodzą na siłownie zazwyczaj aby poprawić sylwetkę. Jakie jest jednak ich podstawowe pytanie – ile wyciskasz? Sam je słyszałem wielokrotnie. Gdy odpowiadałem nie wiem, to nie wierzyli. Mogę powiedzieć jaki ciężar wezmę na 8-10 powtórzeń, ale nie wiem ile wycisną na raz. Nie interesuje mnie to. Nie to jest celem moich treningów. Kulturysta nie skupia się na podnoszeniu coraz większych ciężarów. Wzrost siły można powiedzieć jest „skutkiem ubocznym” budowania masy. Kulturysta skupia się nad kontrolą ruchu, długością napięcia, czuciem mięśniowym i techniką, dopiero potem jest obciążenie. Większość ćwiczących, których obserwuję robi dokładnie na odwrót. Ostatnio przejąłem klienta na treningi personalne. Chodził do renomowanego klubu i był prowadzony przez jednego z tych „wykwalifikowanych” trenerów po kursie. Gdy zobaczyłem jego dietę i treningi załamałem ręce. W diecie nie zgadzało się nic. Choćby to, że zdaniem pana trenera 2 jajka dostarczają 40 g białka! Człowiek trenował drugi miesiąc, a ćwiczył 6 razy w tygodniu! No to rzeczywiście był ekspert. Oczywiście zmieniłem dietę, no i niestety musiałem rozpocząć treningi od nauki techniki. Po pierwszych spotkaniach klient przyznał, że trenując ze mną wykonuje ćwiczenia na obciążeniach o 70% (!) mniejszych niż do tej pory. Jednak jest dużo bardziej zmęczony i dużo bardziej czuje napięcie w trenowanych grupach mięśniowych. Na tym właśnie polega trening kulturystyczny. Na ciężary przyjdzie czas!
Zatem jeżeli zależy komuś na ładnej sylwetce, to niech mocno zastanowi się nad tym jak trenuje. W tym sporcie więcej, często nie znaczy lepiej! Może warto zrobić choć kilka treningów z prawdziwym fachowcem, pomimo dużych kosztów. Koszt ten zwróci się kilkukrotnie, gdy swój cel osiągniecie w rok, a nie trzy lata 🙂
Mała konkluzja na koniec. Często zwracam uwagę ludziom żeby zmienili sposób trenowania. Słyszę jednak, że tak im dobrze wchodzi i na tym koniec. Tylko, że im nic nie wchodzi, bo wyglądają jak… mimo kilkuletnich treningów. Często też widzę jak młodzi ludzi patrzą na mnie i biorą większe sztangielki żeby podbudować swoje ego. Są dumni z tego, że wzięli więcej od kogoś takiego jak ja. Mnie to tylko bawi. Ja wiem jak osiągnąć cel i pomimo takich zaczepek dalej robię swoje. Oni natomiast nie osiągną za wiele, a prawdopodobnie jeszcze nabawią się kontuzji. Nie piszę tego żeby się chwalić, czy wywyższać. Tak robią ludzie znający się na rzeczy. Piszę to, żeby uzmysłowić wszystkim to, że nawet na siłowni trzeba mieć poukładane w głowie, trzeba mieć wiedzę i umiejętności. Chodzicie do szkoły, na studia, czytacie książki, dokształcacie się żeby mieć lepszą pracę i lepiej zarabiać. Tutaj też tak jest. Należy czytać czasopisma branżowe, książki (często zagraniczne), chodzić na kursy i nie raz popracować z kimś kto na prawdę się zna i wie co mówi. Kiedyś jeden z moich podopiecznych powiedział mi, że jestem jak księga, z której można czerpać ogrom wiedzy. Bardzo mnie to ucieszyło. Nie jestem jednak alfą i omegą. Nie wiem wszystkiego. Sam też się cały czas uczę. Wy też powinniście!