Blog

Masa ciała, a sporty wydolnościowe!

Ostatnio wpadła mi w ręce książka „Waga startowa”. Z tego typu pozycją się jeszcze nie spotkałem na naszym rynku. Biorąc pod uwagę tytuł większość osób pomyśli zapewne, że jest to pozycja dla ludzi trenujących wyczynowo dyscypliny z podziałem na kategorie wagowe np. judo, ciężary itd. Okazuje się jednak, że książka jest skierowana do ludzi uprawiających dyscypliny wytrzymałościowe, jak triatlon, biegi, kolarstwo, wioślarstwo itd. Zaraz powiecie – a po co tym ludziom „robienie wagi startowej”? No i w tym cały szkopuł. W naszym kraju wiele osób np. biega żeby schudnąć. Jednak nie wiele osób myśli w drugą stronę – schudnij żeby lepiej biegać. Autor wykazuje na początku, że mniejsza masa ciała oraz mniejsza zawartość tkanki tłuszczowej i większa mięśniowej (oczywiście do pewnych granic) może znacznie poprawić wyniki w sportach wytrzymałościowych. Autor jest zawodnikiem (triatlon) i trenerem, zatem pisze nie tylko na podstawie teorii, ale również doświadczenia.

Osobiście nie znalazłem nic nowego w tej pozycji. Od lat pracuję z zawodnikami różnych dyscyplin. Z triatlonistami i kolarzami również miałem do czynienia. Z doświadczenia muszę powiedzieć, że popieram Matta Fitgeralda prawie w 100% w jego teoriach. Mimo, że nie dowiedziałem się nic nowego, to bardzo chętnie przeczytałem tą pozycję. Utwierdziłem się w tym, że moje teorie i sposoby działania z zawodnikami sportów wydolnościowych są prawidłowe. W Polsce sportowcy wielu dyscyplin bardzo mało uwagi przywiązują do diety, a do diety poza sezonem to już w ogóle. Myślę, że każdy kto zajmuje się dyscypliną wymagającą dobrej kondycji (amator czy zawodowiec) powinien zapoznać się z tą pozycją. Nie każdy ma możliwość spotkania się, czy regularnych konsultacji z trenerem/dietetykiem w celu poprawy wyników. Każdy jednak może choć odrobinę zmienić postępowanie dzięki tej książce.

Na koniec dam wam przykład z mojej pracy. Kilka lat temu zgłosił się do mnie pewien człowiek startujący w triatlonie. Ciężko trenował, jednak jego wyniki bardzo nieznacznie się poprawiały. Na pierwszym spotkani okazało się, że coś takiego jak dieta w jego wypadku nie istnieje. Jadł wszystko jak leci, nawet chałwę i bakę piaskową (potrafił zjeść całą na raz). To uświadomiło mi jak duże niedobory energii są w jego organizmie. Ułożyłem dietę i suplementację (bardzo podstawową). Już po trzech miesiącach stosowania się do moich wytycznych nastąpiły znaczne zmiany. Któregoś pięknego dnia dostałem telefon, a on oświadczył mi:
„Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak ważna jest dieta i suplementacja. Na dzień dzisiejszy (jeszcze cztery miesiące były do rozpoczęcia sezonu) mam najniższy procent tkanki tłuszczowej jaki kiedykolwiek osiągnąłem. Mam dużo więcej mięśni jak i siły. Kondycja jest super. Nie chodzę głodny i nie mam napadów obżarstwa. Nie myślałem, że jest to w ogóle możliwe.”

Nie był to nowicjusz. Był to sportowiec i trener (nie podam jakiej dyscypliny). Człowiek doświadczony, a mimo wszystko nie posiadał wiedzy na temat diety i suplementacji. Nawet takiemu człowiekowi można było pomóc zmieniając sposób jego odżywiania. Skoro gość na tak wysokim poziomie wyczynu tak bardzo odczuł zmiany, może zatem wy też powinniście spróbować. Szybko się przekonacie, że warto było.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *